Pomimo zapowiadanego słabego wiatru, świąt rodzinnych, wyjazdów, ślubów i innych niespodziewanych wydarzeń spadających na nas zazwyczaj w pierwszych tygodniach sierpnia, w ostatnią niedzielę Przystań Między Żaglami i tak zaroiła się od żeglarzy walczących o absolutnie wyjątkowe Trofeum.
Bo to właśnie w ostatnią niedzielę, na naszą Przystań po raz kolejny zawitał Niebieski Królik ... a raczej rywalizujący o te Trofeum żeglarze.
Tym razem prognozy się sprawdziły i pogoda (przynajmniej przed południem) sprzyjała bardziej plażowaniu niż regatom. Mimo to rakietki do badmintona, którze przynieśli niektórzy jednak się nie przydały, a w każdym razie nie w czasie przeznaczonym na regaty.
Wiatr w ciągu dnia się wzmagał - tak, że tego dnia udało nam się rozegrać cztery wyścigi.
Dla urozmaicenia rywalizacji, trasę rozstawiliśmy tym razem nieco inaczej niż zwykle. Zamiast uświęconego tradycją "śledzia", ścigaliśmy się po trójkącie, z obowiązkową bramką po pierwszym okrążeniu, co początkowo części załóg sprawiło nieco kłopotu, bo cóż - o tej bramce trzeba było pamiętać ;-)
Warunki wiatrowe doskwierały przede wszystkim w drugiej połowie pierwszego wyścigu.
Wchodząc na dolną boję po pierwszym okrążeniu, czując słabnący wiatr, część z nas była przekonana, że decyzja o skróceniu trasy jest właściwie przesądzona. Decyzja taka zapaść mogła jednak tylko ZANIM jachty weszły na boję, tak więc w drugim okrążeniu przez kilka minut staliśmy w kompletnej flaucie, a z nieba lał się niemiłosierny żar.
Każdy kto pływał w regatach zna to uczucie, kiedy w całkowicie bezwietrznej pogodzie stoicie na wodzie, czekając na najmniejszy powiew ... cały czas w skupieniu, żeby jak najlepiej go wykorzystać ... zaklinając siły natury i bogów Zegrza, żeby nadszedł najpierw od waszej strony ...
Warto było jednak czekać, bo wyczekiwany wiatr w końcu nadszedł i w kolejnych wyścigach już go nie brakowało - tak, że na brak emocji nie można było narzekać.
Regaty przy takim wietrze nie wydają się może z brzegu specjalnie emocjonujące - z wody jednak wygląda to inaczej.
Słabszy wiatr jest bardziej wymagający technicznie - liczy się każdy powiew, każda odrobina zdobytej prędkości, dopracowanie każdego zwrotu, koordynacja pracy załogi - bo bardzo trudno jest odrobić błędy.
Tym bardziej gratulujemy zwycięzcom i wszystkim uczestnikom - zarówno weteranom jak i regatowym nowicjuszom - dziękujemy wam za wspaniałą wspólną zabawę...
... i od razu zapraszamy was na kolejną, wrześniową edycję naszych regat (tym razem dwudniową). A wcześniej - mam nadzieję - widzimy się na treningach regatowych - i jak zwykle - na wspólnym pływaniu.
Do zobaczenia !